Opowieść o słowniku
Nie pierwszej młodości, choć wciąż aktualny co do swych zasadniczych wskazówek wyrok Sądu Najwyższego z 7 marca 1961 roku, podejmuje istotną dla praktyki wydawniczej kwestię dostarczania oraz przyjmowania zamówionego utworu. Spór, który znalazł finał w sądzie, dotyczył słownika, mającego ukazać się nakładem Wiedzy Powszechnej.
W sierpniu 1953 Edward M. złożył wydawnictwu ofertę wydania opracowanego przez siebie „Słownika angielsko-polskiego wyrazów i wyrażeń prawnych, ekonomicznych i handlowych”, a wraz z nią program dzieła oraz kilka próbnych stron części angielsko-polskiej i polsko-angielskiej. Zgodnie z programem słownik miał się składać z dwóch części: angielsko-polskiej (ok. 10 tys. haseł) oraz polsko-angielskiej zawierającej polskie odpowiedniki haseł angielskich. W październiku 1954 strony podpisały umowę. Pierwotny termin oddania dzieła ustalono na 1 lipca 1955, by następnie przedłużyć go na wniosek autora do 31 grudnia 1956. 30 czerwca 1955 Edward M. złożył w wydawnictwie część angielsko-polską dotyczącą liter od E do K. Blisko rok później – 4 czerwca 1956 roku – poprosił o przesunięcie terminu do złożenia reszty pracy do końca roku. Złożoną część oddano do recenzji merytorycznej – ta wypadła „stanowczo ujemnie”. Autor zareplikował tę opinię i zaproponował powołanie 6 rewidentów słownika o różnych specjalnościach, co też zostało uczynione. Z końcem 1956 roku złożył „znaczną część maszynopisu słownika”, a w piśmie z 31 grudnia 1956 zaznaczył, że zastrzega sobie prawo uzupełnienia zarówno nowo złożonej części, jak i poprzedniej. Informował też, że część polsko-angielska jest na ukończeniu. Wydawca, uznając, że praca nie została złożona w całości w umówionym terminie, a przewidziany w umowie 6-miesięczny termin na przyjęcie dzieła nie biegnie, pismem z 28 lutego 1958 odstąpił od umowy.
Edward M. wystąpił do sądu, żądając zasądzenia od przedsiębiorstwa Wiedza Powszechna kwoty 225 tys. zł wraz z odsetkami i kosztami postępowania. Sąd Wojewódzki w Warszawie oddalił powództwo, przychylając się do stanowiska pozwanego wydawnictwa, że dzieło nie zostało złożone w całości, a wydawca był uprawniony do rozwiązania umowy. Edward M. odwołał się od tego wyroku, składając rewizję do Sądu Najwyższego. Ten ostatni, uchylając zaskarżony wyrok i przekazując sprawę do ponownego rozpoznania, nie pozostawił na nim suchej nitki – przede wszystkim uznał, że nietrafne jest ustalenie Sądu Wojewódzkiego, iż złożone przez Edwarda M. w dniu 31 grudnia 1956 opracowanie było niekompletne i „jako nie odpowiadające warunkom umowy nie nadawało się do wydania”. Ustalenia tego nie może uzasadniać zawarte w piśmie autora z 31 grudnia 1956 zastrzeżenie co do prawa uzupełnienia złożonego opracowania oraz stwierdzenie o niecelowości przepisywania będącej na ukończeniu części polsko-angielskiej do czasu ostatecznego ustalenia tekstu części angielskopolskiej. Zastrzeżenie sobie przez autora prawa uzupełnienia złożonego już dzieła, nie wskazuje samo przez się, że utwór jest niekompletny i nie nadaje się do wydania. Prawo takie wynikało wprost z ówcześnie obowiązującej ustawy z 1952 r. o prawie autorskim (art. 42 § 3), a także było wyrażone w zawartej między stronami umowie.
Sąd Najwyższy zgodził się ponadto z argumentem autora, że Sąd Wojewódzki nieprawidłowo przyjął, iż obowiązkiem twórcy było dostarczenie również części polsko-angielskiej słownika – w sprawie tej pojawiła się konieczność wyjaśnienia co stanowiło przedmiot umowy. Sąd pierwszej instancji słusznie przyjął, że pozwane wydawnictwo mogło rozwiązać umowę na podstawie pkt 14 ust. II, a więc w sytuacji nie zaakceptowania w terminie 6-miesięcznym dostarczonego dzieła, które według oceny wydawcy nie nadaje się do druku bądź w stanie w jakim autor je pierwotnie oddał, bądź po ewentualnych poprawkach, z przyczyn leżących po stronie twórcy. Zasady pewności obrotu, jak i ograniczenie na podstawie umowy zawartej między stronami oraz na podstawie regulacji prawa autorskiego możliwości rozwiązania umowy wymagały, by wydawca złożył oświadczenie o rozwiązaniu umowy w możliwie krótkim czasie, a w omawianej sprawie uczynił to po ponad roku.
Ponadto z uwagi na specjalistyczny charakter dzieła, oceny czy dzieło nadawało się do druku należało dokonać po zasięgnięciu opinii biegłych, tego zaś Sąd Wojewódzki nie uczynił. Jak czytamy w uzasadnieniu: „Bieg 6-miesięcznego terminu do przyjęcia dzieła liczy się w zasadzie od dnia złożenia całości dzieła przez twórcę, wydawca bowiem winien mieć możność właściwej oceny zamówionego dzieła. Nie dotyczy to tylko tych przypadków, gdy strony inaczej się umówiły, gdy część większego dzieła stanowi zamkniętą w sobie całość, gdy chodzi o wydawnictwa wielotomowe, przeznaczone do publikacji na przestrzeni dłuższego okresu czasu, jak również, gdy niedostarczona część nie ma wpływu na ocenę całości, co może mieć miejsce np. w braku skorowidza”.
Wyrok Sądu Najwyższego z dnia 7 marca 1961 r., I CR 573/59