Kiedy zdjęcie jest reporterskie?
Wyrok Sądu Apelacyjnego w Poznaniu, będący „bohaterem” tego odcinka, został wydany „pod rządami” poprzedniej ustawy autorskiej, pochodzącej z 1952 roku (dalej: PrAut1952). W ówczesnym stanie prawnym – na podstawie art. 5 PrAut1952 – „reporterskie zdjęcia fotograficzne” były wyłączone spod ochrony prawa autorskiego. Obecnie fotografie reporterskie stanowią przedmiot dozwolonego użytku, o którym mowa w art. 25 PrAut (licencja na rzecz mediów). Rozstrzygnięcie Sądu Apelacyjnego w Poznaniu to – udana, moim zdaniem – próba zdefiniowania pojęcia „fotografii reporterskiej”, dlatego też zachowało aktualność i warto się nad nim pochylić.
Sprawa dotyczyła książki prof. Krystyny Daszkiewicz „Uprowadzenie i morderstwo księdza Jerzego Popiełuszki”, do której zdjęcia – za namową autorki – wykonał Maciej Ł., uczestnik seminarium prowadzonego przez panią profesor. Autorka omówiła z fotografem tematykę zdjęć, a gdy ten przedstawił jej 180 wykonanych fotografii, wybrała 27 i opatrzyła tytułami. Książka ukazała się nakładem Kantoru Wydawniczego SAWW w 1990 roku. Niestety, pominięto nazwisko Macieja Ł. jako autora zdjęć. Fotograf wystąpił więc do sądu. Sąd Wojewódzki w Poznaniu uwzględnił powództwo, zobowiązując pozwaną oficynę do usunięcia skutków naruszenia prawa autorskiego powoda przez opublikowanie w prasie ogólnopolskiej („Gazeta Wyborcza” i „Rzeczpospolita”) oraz lokalnej („Głos Wielkopolski”, „Gazeta Poznańska”, tygodnik „Wprost”) oświadczenia, zasądzając odszkodowanie oraz brakującą część wynagrodzenia, nakazując pozwanemu wydanie powodowi 3 egz. pierwszego wydania książki, wreszcie orzekając o kosztach procesu. W uzasadnieniu sąd przyznał, że z uwagi na charakter książki powód musiał uzgodnić z autorką treść zdjęć, jednak „sposób przedstawienia poszczególnych miejsc uzależniony był od inicjatywy twórczej fotografa”, a w konsekwencji wykonane przez niego zdjęcia mają charakter indywidualny. Dalej w uzasadnieniu czytamy: „Nie były to fotografie reporterskie, tak jak książka napisana przez prof. Daszkiewicz nie jest reportażem. Mimo że powód wykonał fotografie zgodnie ze scenariuszem autora książki, noszą one cechy dzieła, które ma wyraz artystyczny, specyficzny dla twórczości powoda”. Uzasadniając odszkodowanie, sąd stwierdził, że powód poniósł szkodę „przede wszystkim moralną, ale mającą odpowiednik materialny”, zamierzał bowiem profesjonalnie zająć się fotografią, a promocja w tak poczytnej książce byłaby dla niego ważną reklamą, „co bezsprzecznie potrzebne jest poza talentem”.
Pozwana nie zgodziła się z wyrokiem, wnosząc rewizję do Sądu Apelacyjnego w Poznaniu. Jednym z argumentów było niedopełnienie przez Macieja Ł. wymogów art. 2 PrAut1952, zgodnie z którym fotografia stanowiła przedmiot prawa autorskiego, jeśli „na utworze uwidoczniono wyraźnie zastrzeżenie prawa autorskiego” (obecnie objęcie utworu ochroną prawa autorskiego nie jest uzależnione od spełnienia jakichkolwiek formalności). Sąd uznał, że skoro jedynym wymaganiem wspomnianego przepisu jest wyraźne uwidocznienie zastrzeżenia, ustawodawca pozostawił twórcy zdjęcia decyzję w jakiej formie uczyni to zastrzeżenie i jaką nada mu treść, byleby zastrzeżenie było wyraźne. Odnosząc się do argumentu, że Maciej Ł. wykonał zdjęcia pod ścisłe dyktando autorki książki, sąd stwierdził, że „nie mogły to być przecież instrukcje tak szczegółowe, by wyłączały inwencję powoda, ponieważ nie jest w ogóle możliwe tak szczegółowe określenie fragmentu krajobrazu, który się chce mieć na fotografii, by rezultatem zastosowania się do poleceń mogło być tylko jedno ujęcie fotograficzne”.
Nie zgodzono się również z poglądem pozwanej oficyny, że przedmiotowe zdjęcia mają charakter reporterski, a w konsekwencji są wyłączone spod ochrony prawa autorskiego, w związku z czym wydawca nie miał obowiązku wskazywania autorstwa zdjęć. „Ani powód nie był reporterem, ani fotografie, które wykonał, nie były materiałem przeznaczonym do zilustrowania reportażu”, kwituje Sąd Apelacyjny. Książka prof. Daszkiewicz ma co prawda charakter raczej relacji z procesu niż dzieła naukowego czy beletrystycznego, ale z pewnością „nie sposób utożsamiać tej pracy z reportażem”. Zdaniem sądu: „Reportaż jest opisem rozgrywających się na oczach autora zdarzeń, a fotografia reporterska jest uchwyceniem »na gorąco « obserwowanego zdarzenia, migawką tego, co się działo, a nie tłem, w którym wcześniej rozwijała się akcja”.
Za uzasadniony natomiast sąd uznał zarzut naruszenia art. 56 i art. 62 pkt 2 PrAut1952 poprzez zasądzenie odszkodowania. Przypomniano, że „według art. 56 odszkodowanie przysługuje w razie naruszenia majątkowych praw autorskich, a takim naruszeniem nie jest pominięcie nazwiska powoda”. Pominięcie nazwiska twórcy jest naruszeniem autorskich dóbr osobistych, co oznacza, że odszkodowanie mogłoby zostać przyznane na zasadach ogólnych prawa cywilnego, tj. w razie wykazania szkody. Zdaniem sądu, szkody majątkowej powód nie udowodnił. Wyrok pierwszej instancji został więc zmieniony: oddalono powództwo o odszkodowanie. W pozostałym zakresie rewizję pozwanej oficyny oddalono.
Wyrok Sądu Apelacyjnego w Poznaniu z dnia 30 czerwca 1992 r., I ACr 220/92, OSA 1993/4/24
Teza: Reportaż jest opisem rozgrywających się na oczach autora zdarzeń, a fotografia reporterska jest uchwyceniem „na gorąco” obserwowanego zdarzenia, migawką tego, co się działo, a nie tłem, w którym wcześniej rozwijała się akcja.